Fabryka Maszyn Dziwnych

Nie po to rodzimy się różni, żeby jeździć seryjnymi pojazdami.

Gmole

Gmole są wynalazkiem niemal tak starym jak motocykle. Dawno już się miałem zabrać za pisanie o nich, jednak impuls do roboty powstał przy okazji dyskusji Gmole do Rometa, jaką na forum Rometa125 rozpoczął Jacek.
Ponieważ gmole dostępne w handlu - choć ładne i chromowane a nieraz i kosztowne - są poza kilkoma wyjątkami po prostu marne, postanowiłem robić porządne. Z rury grubościennej, bezszwowej, prawidłowo mocowane do motocykla porządnie a nie pod mocowania klaksonu… I tak powstało kilka gmoli dla znajomych, do szkoły jazdy, dla uczestników Forum Rometa, aż gięcie rurek chroniących motórzystów stało się moją nową świecką tradycją. Ponieważ nie lubię dziadostwa z warsztatu wyprowadzać w świat, gmole są po spawaniu piaskowane i oddawane do dwuwarstwowego malowania proszkowego.

Czym jest gmol

Gmol (lub gmole, w przypadku pary), ang. engine guard, crashbar to rama, z giętych i spawanych rur. Główne zadanie gmola to ochrona silnika motocykla, owiewek. Gmol przedni chroni zazwyczaj również motocyklistę (nie każdy typ). Gmol powinien być tak skonstruowany, aby nie zmniejszał kąta, pod jakim może wychylić się motocykl, zaś podczas upadku nie dopuszczał do kontaktu chronionych części motocykla i/lub jeźdźca z asfaltem. Te kilka rurek potrafi uratować stopę, a także zapobiec pęknięciu pokrywy silnika i opróżnieniu go z oleju, co zakończyłoby się wezwaniem lawety. Dzięki temu akcesorium czasem nawet pozornie groźny szlif1 kończy się otrzepaniem nogawek i można ruszać dalej lekko odrapaną maszyną. Czasem do gmola mocuje się akcesoria, takie jak reflektory przeciwmgłowe w motocyklach turystycznych/enduro albo skórzany uchwyt na kubek (w chopperach).

1Szlif (slang.) - ślizg po przewróceniu motocykla. Żartobliwie określany jako mechaniczna obróbka motocykla i motocyklisty podczas jazdy w poziomie, nie na kołach.

GALERIA - moje produkcje


Gmol powinien być solidny. Ozdobą może być przy okazji. Może pełnić funkcję podnóżka zwanego spacerówką, wtedy nie należy go giąć w tył, dolny fragment rury powinien być zupełnie prosty. W dłuższej trasie kładziesz nogi na gmolu i jedziesz z bardziej wyprostowanymi.
Według mnie najlepszym wykończeniem gmola jest czarny półmat proszkowy. Jeśli gmol spełni swoje zadanie (ochroni w razie obcierki na zlocie, w garażu, przy szlifie) łatwo go odmalować, nawet ponownie dać do wyproszkowania. Na półmacie drobne ryski lub kurz, nie rażą. Chromowany jest do remontu lub wyrzucenia - na chromie nie da się zrobić zaprawek, jeżdżą potem gmole łatane kawałkami blachy nierdzewnej, która ma udawać celową ozdobę gmola :)

Do wykonania gmola niezbedna jest przystosowana do tego celu giętarka do rur. Zwykła taka jak dla hydraulika może być jeśli chcemy wykonac najprostszego gmola do terenówki, bo kaleczy giętą rurę. Tutaj gmol, który powstał dla kolegi do jego Hondy. Jak zwykle „oo, stary, ale wynalazek, zrób mi też taki”. 2 „słoniowe uszy” pasowane suwliwie w rurkach, mocowanych do ramy. Ponieważ akurat ta Honda ma ramę pojedyńczą kołyskową z profili prostokątnych, mocowanie jest dosyć proste i nie będzie się przekręcało. To, że łamie naczelną zasadę „dolna część z jednej rury”, nie jest błędem. Zasada powinna bowiem brzmieć „tak solidnie, jak z jednej rury”. Przed przymiarkami:

I na pacjentce (jeszcze nie zespawany):
vigor_gmol.jpg
Gmol przeżył juz potem kilka gleb i ma się dobrze, nie licząc zadrapań na lakierze.

Tu gmol kompaktowy do Rometa:
Gięty z jednego kawałka rury. 9 miejsc, 3 płaszczyzny gięcia, bez poprawek końcówki rur „celują w siebie wzajemnie”. Taki gmol będzie solidny. Jeszcze jak mu się zespawa obie końcówki do wspólnej blachy mocującej i wstawi płytki węzłowe między rurę a te 2 widoczne mocowania.
Ten sam gmol już z właściwie ustawionymi dolnymi mocowaniami:
I gotowy na motocyklu:kompaktowe_gotowe_zetka.jpg


I w towarzystwie 2 innych, każdy z nich gięty z jednej rury:

Oraz gmol robiony dla kolegi z forum (zdjęcia robione już przez kolegę po montażu):


I lekkie powiększenie - widać wykończenie farbą proszkową na gładko:

Jeśli się dobrze przyjrzysz, zobaczysz zastrzały przy dolnych mocowaniach.

Kolejne dwa w trakcie powstawania:

Gmol jest też znakomitym elementem zestawu z wózkiem bocznym, jak np. u kolegi w zaprzęgu lub w moim "zielonym zboczeńcu". W obu wypadkach malowaliśmy pędzlem, ponieważ te gmole są „żywe”, tzn ciągle się zmieniają i ich obieranie z farby piecowej żeby coś dospawać, odebrałoby sens malowaniu proszkowemu.

Główne błędy popełniane przy konstrukcji gmoli

  • Przedni (dolny) gmol zbudowany w założeniu jako mający chronić stopy, ale wykonywany jako para, niepołączona ze sobą u dołu. Taka konstrukcja w razie upadku lub zahaczenia o krawężnik potrafi się złamać lub zawinąć i przytrzasnąć stopę jeźdźca do silnika. Można taki uczynić sztywnym, ale to wymaga co najmniej 2 punktów mocujących u dołu, zastrzałów, płyt węzłowych i paru innych sztuczek. BMW robi takie gmole dla swoich bokserów - trzypunktowe.
  • ostre kąty lub wystające elementy, jak ostrza w rydwanie bojowym. Mogą poważnie uszkodzić pieszego lub jeźdźca
  • cienkościenne rury użyte do budowy gmola. Taki gmol jest tylko ozdobą, w dodatku dosyć niebezpieczną, gdyż łatwo się łamie lub odrywa przy upadku
  • Mocowania gmola (szczególnie dolne) spawane do rury długimi ściegami prostopadle do jej osi, bez użycia tzw. płyt węzłowych. Spaw w poprzek rury osłabia ją i ułatwia złamanie dokładnie w miejscu spawu - najczęściej blisko osi motocykla, tworząc z gmola i ramy coś na kształt mysiej łapki na stopę jeźdźca
  • rzeczone mocowanie nie wzmocnione zastrzałem, leżącym w płaszczyźnie mniej więcej równoległej do jezdni. Z takowym zastrzałem powyższy punkt nie musi być błędem.
  • gmol znacznie szerszy od kierownicy
  • Gmol źle ukształtowany od spodu może przewrócenie zamienić w dachowanie („kaskowanie” ?), grożąc obrażeniami głowy, barków
  • mocowanie do przypadkowych, często delikatnych punktów ramy („bo tam się zmieściło”), np. do gwintu M5 trzymającego klakson

Co jest w tym wszystkim najgorsze? Że większość gotowych gmoli na rynku, włącznie z gmolami takich znanych wytwórni jak (a, powstrzymam się), może służyć jako ilustracja znacznej części tej listy. Zdarzyło mi się już takowe remontować. Przykłady partaniny: Rama tak wielka, że ogranicza wychył. Za szeroka. Dolne mocowania bez wzmocnień, spawane w poprzek, ale to już klasyka. Te spawy, poemat… Za to całkiem ciekawym pomysłem jest samo górne mocowanie z wibroizolacją, jednak w połączeniu ze sztywno pospawanym dołem, to strzał kulą w parkan. Podobno „robił to mechanik ze sklepu, gdzie ten motocykl kupiono, ale on się nie zna”. Widać. Zdjęcia tego biedactwa wykonał kol. Adam „Vesto43”.

A oto fragment fabrycznego gmola ze znanej marki motocykli terenowych, po 2000 km. Nie był po kolizji (znam ten motocykl od nowości). Po prostu gmol pękł od drgań. Ścianka grubości poniżej milimetra i błędy konstrukcyjne dały taki efekt (pęknięcie na 3/4 obwodu):